Site icon Radio Rodzina

Rekordzista długów w gastronomii to Dolnoślązak

fot. pixabay.com

Obecny wzrost kosztów prowadzenia działalności: energii, najmu lokali, cen produktów i płacy minimalnej w połączeniu z inflacją jest dla branży gastronomicznej trudniejszy do uniesienia niż skutki pandemii. Dane Krajowego Rejestru Długów pokazują, że zaległości restauracji, kawiarni, barów, firm cateringowych oraz producentów i sprzedawców napojów, piwa i lodów sięgają 313,4 mln zł.

Firmy gastronomiczne nie zdążyły się jeszcze dobrze odbić po pandemii, kiedy kolejne lockdowny i ograniczenia blokowały ich działalność, a teraz muszą mierzyć się z inflacją. W niesprzyjających warunkach gospodarczych konsumenci ograniczają wydatki i szukają oszczędności tam, gdzie to tylko możliwe. Jedną z pierwszych decyzji jest rezygnacja z usług gastronomicznych, które można łatwo zastąpić domowymi posiłkami lub gotowymi daniami z dyskontu.

Restauracje muszą obejść się smakiem

Według danych firmy doradczej Dun&Bradstreet w 2022 r. działało w Polsce 91,7 tys. lokali gastronomicznych, w tym 58 tys. restauracji. Ich liczba wzrosła w stosunku do poprzedniego roku o 2,8 proc. Niestety co 7. z nich jest notowana w Krajowym Rejestrze Długów. W bazie danych KRD widnieje 13,5 tys. przedsiębiorstw działających w sektorze gastronomicznym – restauracji, kawiarni, barów i firm cateringowych, a także producentów i sprzedawcy napojów, piwa i lodów.

Polskie firmy gastronomiczne zanotowały w ub.r. znaczne wzrosty sprzedaży, wypracowując o 1/3 więcej przychodów niż w 2019 r., czyli ostatnim roku przed lockdownami. Nie można tu jednak mówić o sukcesie, bo wynik jest efektem galopujących cen wyrównujących dwucyfrową inflację oraz błyskawicznie rosnących kosztów energii, transportu i pracy. Dane serwisu Dotykacka.pl wskazują, że w porównaniu z 2021 r. liczba transakcji wzrosła o zaledwie 10 proc., a średnia wartość zamówienia zwiększyła się o 18-20 proc. W większym stopniu jest to jednak efekt tego, że restauracje postawiły na sprzedaż z dostawą, niż tłoku gości w lokalach. Statystyki poszły w górę właśnie dzięki restauracjom, które zwiększyły przychody o ponad 60 proc., oraz kawiarniom i cukierniom notującym ponad 40-proc. wzrosty. Gorzej sytuacja wyglądała w barach i pubach. Dla nich miniony rok, mimo wzrostów po okresie pandemii, był tylko o 15-20 proc. lepszy niż 2019 r. Odblokowanie sektora turystycznego poprawiło natomiast sytuację barów i restauracji hotelowych – w tym segmencie sprzedaż w 2022 r. podniosła się o ponad 40 proc. w porównaniu do roku 2019.

Sprzedaż rośnie, ale inflacja hamuje wyniki

Teoretycznie firmy gastronomiczne mają za sobą dobry rok, na co wskazują dane branżowe. Mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

https://www.radiorodzina.pl/wp-content/uploads/2023/07/01_gastro.mp3

Największe zaległości obciążają firmy z województwa mazowieckiego – 79,1 mln zł, śląskiego – 36,9 mln zł i dolnośląskiego – 30 mln zł. Najmniejsze długi są w Opolskiem – 4,4 mln zł, Lubuskiem – 5,8 mln zł i na Podlasiu – 6,2 mln zł.

Rekordzista z branży gastronomicznej pochodzi z woj. dolnośląskiego i ma 4,2 mln zł długów. Składa się na to 59 niezapłaconych zobowiązań, głównie wobec firm spożywczych i leasingowych. Z kolei w gronie producentów lodów rekord należy do podmiotu z północno-wschodniej Polski, który powinien uregulować 1,1 mln zł w firmie zajmującej się doradztwem biznesowym, a także w przedsiębiorstwie przetwórstwa przemysłowego.

JGD-i liczą na przetrwanie

W branży gastronomicznej dominują jednoosobowe działalności gospodarcze i to one są najbardziej obciążone długami. Mają do oddania wierzycielom 184,3 mln zł. 

Małe podmioty często balansują na granicy opłacalności. Godzą się na wiele, aby przetrwać i zazwyczaj wolą czekać w nieskończoność aż kontrahent im zapłaci, niż zdecydować się na zlecenie faktur do windykacji. Niestety w efekcie same nie mają z czego zapłacić, choćby za czynsz. Najnowsze dane KRD pokazują, że firmy gastronomiczne są winne zarządcom nieruchomości 11,4 miliona złotych za wynajem lokali. Z doświadczenia w obsłudze wierzytelności wiemy, że duże przedsiębiorstwa wykorzystują perturbacje w gospodarce do nieuzasadnionego wstrzymywania płatności wobec małych podmiotów. Małe firmy powinny jednak wiedzieć, że nie są na straconej pozycji i zawalczyć o zapłatę – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Podmioty gastronomiczne oraz producenci i sprzedawcy napojów, piwa i lodów największe zaległości mają w bankach i towarzystwach ubezpieczeniowych – 170,8 mln zł. Drugie w kolejce do odzyskania pieniędzy są hurtownie i sklepy, które czekają na 37,4 mln zł. Z kolei biura rachunkowo-księgowe i podatkowe nie dostały 30,6 mln zł. Niemałą kwotę, bo 10,4 mln zł, mają zamrożone dostawcy prądu, wody i gazu.

Mniej piwa, więcej lodów

Efektem wysokiej inflacji jest spadek konsumpcji. Jak wynika z raportu Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie we współpracy z NielsenIQ, spożycie piwa w Polsce jest obecnie najniższe od 2010 r. Jedną z przyczyn takiego stanu są rosnące ceny tego trunku, które w tym roku jeszcze pójdą w górę.

Branża browarnicza zmaga się obecnie z wysokimi kosztami działalności, które zahamowały jej rozwój. Wyższe o 25 proc. koszty produkcji, trudności z dostępnością niektórych surowców i coroczne podwyżki podatku akcyzowego na alkohol (w 2022 r. wzrost o 10 proc., w styczniu 2023 r. wzrost o 5 proc. i do 2027 r. o kolejne 5 proc. każdego roku) odbiły się negatywnie na cenie piwa i wynikach sprzedaży za ubiegły rok.

Lepiej wygląda sytuacja na rynku lodów. W ubiegłym roku wzrósł on o 12,5 proc. w stosunku do 2021 r. Istnieje oczywiście duża zależność między pogodą a ich sprzedażą. Mimo to wyniki są dobre, bo Polacy jedzą rocznie ok. 5,7 litra lodów na osobę. W 2025 r. może to być już 6,7 litra. Rynek będzie rósł rocznie wartościowo o co najmniej 10 proc. Jednak wolumenowo dynamika może być w przedziale 0-2 proc., ponieważ ceny lodów idą w górę – w ciągu ostatniego roku było to kilkanaście procent.

mat. prasowe

Exit mobile version