Dziś miałaby 33 lata – wiek chrystusowy. Teraz, siedem lat po tragicznej śmierci, jest kandydatką na ołtarze. Helena Kmieć, misjonarka świecka archidiecezji krakowskiej, będzie od 10 maja nosić tytuł służebnicy Bożej. Tego dnia rusza jej proces beatyfikacyjny.
W piątek 10 maja w kaplicy pałacu arcybiskupów krakowskich zostanie zaprzysiężony trybunał prowadzący proces beatyfikacyjny Heleny Kmieć. Będzie to formalny początek prac i od tego momentulibiążanka będzie oficjalnie tytułowana służebnicą Bożą. Także od tej pory członkowie trybunału będą spotykać się na tajnych sesjach w celu przesłuchania świadków życia kandydatki na ołtarze. Dopiero ostatnia sesja będzie miała ponownie charakter publiczny.
Proces beatyfikacyjny to nie tylko badanie życiorysu kandydata na ołtarze, to również analiza jego pism, czyli różnych zapisków dotyczących życia i wiary – mówi postulator procesu, ks. Paweł Wróbel SDS.
W przypadku Heleny Kmieć są setki osób, które żyją, miały z nią kontakt, mogą podzielić się świadectwem. Jak długa może być droga docierania do świadków i przesłuchiwanie ich w ramach procesu beatyfikacyjnego?
Urodziła się w Libiążu 9 lutego 1991 r. Dużą radość dawała jej możliwość pomocy i tworzenia czegoś dla innych. Angażowała się m.in. w pomoc dzieciom w świetlicy Caritas czy organizację Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. W 2012 r. dołączyła do Wolontariatu Misyjnego Salvator w Trzebini.
W styczniu 2017 roku Helena Kmieć razem z koleżanką wyjechały na misje do Boliwii, gdzie jako wolontariuszki miały pomagać siostrom służebniczkom dębickim w prowadzonej przez nie ochronce dla dzieci. Pod koniec miesiąca ochronka w Cochabamba, w której przybywały dziewczyny, została zaatakowana przez nieznanego napastnika. Helenka zginęła od kilkunastu ran zadanych jej nożem.