Covidowa szkoła legislacji – takiego sformułowania użył ws. specustawy powodziowej wicemarszałek Krzysztof Bosak w rozmowie z Patrycją Jenczmionką. –Brakuje w niej pomocy i jasnych, szybkich reguł. -Nie kwestionuję działań policji. -Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę być kandydatem na urząd prezydenta RP. – mówił w audycji „Poranny Gość”.
-Specustawa powodziowa to covidowa szkoła legislacji To znaczy budowanie takich ustaw, które w pandemii przedstawiał nam rząd PiSu. Ustaw kombajnów dotykających kilkunastu lub kilkudziesięciu tematów, zmieniających dziesiątki innych ustaw, mających czasem z uzasadnieniami setki stron. I właściwie w sprawie których absolutnie nie wiadomo jak głosować, bo zawierają elementy dobre, złe, przydatne i zupełnie zbędne, połączone w jakiś taki sposób pozwalający pójść na skróty i załatwić wiele tematów naraz. I tak teraz trochę rząd robi, jeżeli chodzi o temat pomocy dla powodzian. Taki szantaż wobec klasy politycznej opinii publicznej i prezydenta, któremu trudno będzie zawetować. Na przykład w ustawie o pomocy dla powodzian nie wiadomo dlaczego jest program Laptop Plus (…). Uważam, że nie jest rolą państwa, żeby dzieciakom kupować laptopy, tylko raczej zachęca je się do czytania książek.
Wicemarszałek mówił także o mankamentach specustawy. – Brakuje pomocy i jasnych szybkich reguł wydawania tej pomocy.
Czy polskie państwo zdało dzisiaj egzamin? Czy ponosi porażkę w sprawie powodzi dla pana? –W kontekście powodzi to jest dla mnie oczywiste, że mamy do czynienia z porażką. I to na dwóch poziomach. Po pierwsze, jeżeli chodzi o długookresowe przygotowania do powodzi, które zostały po prostu wstrzymane w wyniku głupoty i słabości polityków, tak ogólnopolskich jak i lokalnych, którzy przeciwdziałali wstrzymaniu budowy nowych zbiorników, szczególnie w Kotlinie Kłodzkiej. Zrobili między sobą taki populistyczny wyścig, kto lepiej obsłuży strach mieszkańców, którzy musieliby zostać przesiedleni. I dobro setek tysięcy lub nawet milionów zostało poświęcone po to, żeby dać poczucie spokoju kilkuset osobom (…). Druga sprawa, gdzie państwo nie zdaje egzaminu, to jest oczywiście ostrzeganie ludności i zarządzanie kryzysowe. Ta powódź pokazała, że te wszystkie procedury to jest kompletna fikcja. Przerzucenie na samorządy obowiązków zarządzania kryzysowego, samorządy, które są do tego nieprzygotowane, nie mają łączności, nie mają żadnego aparatu wykonawczego. To jest po prostu operacja czysto papierowa przeniesienia odpowiedzialności z relacji ludzi, których powódź dotknęła. Wiemy, że często do ostatniej chwili nie byli ostrzeżeni, nie mieli szansy wywieźć swojego majątku, ratować swojej rzeczy, a często nawet prawidłowo ratować swojego zdrowia i życia. I za to ponoszą odpowiedzialność politycy, tak w rządzie, jak i w administracji. – zaznacza wicemarszałek Krzysztof Bosak.
-Trzecia faza, to jest to, co się stało po powodzi, dodaje.
Jak podkreśla Krzysztof Bosak, premier Donald Tusk nie chce przyznać, że zostały popełnione błędy. Największa odpowiedzialność ws. zaniedbań ponoszą premier Tusk i minister Siemoniak.
Pojawia się wiele spekulacji dotyczących liczby ofiar powodzi. Policja podaje pewne informacje, które są sprzeczne z tymi z terenów zalanych. Czy policja manipuluje informacjami i dlaczego wicemarszałek K. Bosak kwestionuje działania policji? – te pytania zadaliśmy w dalszej części rozmowy
-Nie kwestionuję działań policji. Ja znam działania policji i wiem, w jaki sposób one nas pomagają. Nie podaję żadnej liczby, ponieważ ja nie mam takiej wiedzy. Natomiast ja zwracam uwagę na liczbę. Zacznijmy od tego, że nie mamy żadnego oficjalnego raportu ani komunikatu, w którym byłoby napisane, o to jest raport powodzi, taka jest liczba ofiar, w tym powiecie tyle, w tym z nimi nie tyle. Powody są takie, powody są takie. W związku z czym, poruszamy się w obszarze niepewności, gdzie są podawane nam w formie nieoficjalnej jakieś strzępki informacji. To, co zostało opublikowane przez nieznanego nam z imienia i nazwiska administratora profili mediów społecznościowych policji w zeszłym tygodniu, wymieniające siedem ofiar. W tym komunikacie, jeżeli ktoś potrafi czytać ze zrozumieniem, jest osobą inteligentną, no to widzi, że to nie jest komunikat. W żadnym zdaniu tego komunikatu nie było napisane, że to jest całościowa liczba ofiar z powodzi. Tam, było napisane o ujawnionych zgonach mających oznaki utonięcia. Jeżeli ktoś jakby anonimowy komunikat z profilu w mediach społecznościowych, operujący dwuznacznym językiem o ujawnionych i mających znaki zgonach, chcę traktować jako całą statystykę, to życzę powodzenia. Natomiast, moim zdaniem, osoba inteligentna i logicznie rozumująca nie uwierzy w to, że dziesięć dni wcześniej oficjalne dane to było osiem ofiar, a po upływie dziesięciu dni liczba ofiar zmniejszyła się do siedmiu. Moim zdaniem to jest po prostu niemożliwe, chyba, że już nie będę wchodził w spekulacje. Ale po prostu dane podawane przez konkretnych samorządowców, póki im nie kazano się wyciszyć, były po prostu znacznie większe. Ja wierzę raczej samorządowcom, niż prowadzonym anonimowo profilom w mediach społecznościowych i niepodpisanym nazwiskom, niekompletnym komunikatom. Nie jest to kwestia żadnych fake newsów, czy innych informacji. To jest kwestia właśnie wiary raczej podawanym pod nazwiskami informacji przez samorządowców, czy przez konkretnych dziennikarzy w mediach głównego nurtu, także takich jak Polsat News, TVN, Onet, media lokalne, niż wierzę w to, co ktoś napisał na mediach społecznościowych, podpisując bez nazwiska.
Nie ma pan zaufania do policji? – Mam zaufanie do konkretnych funkcjonariuszy. Natomiast im wyżej, tym większe jest polityczne wykorzystywanie wszystkich funkcjonariuszy, a w policji z tym się zdarzają niezależnie, kto rządzi. I ja nie mam zaufania do tego poziomu politycznego. Marszalek podał przykład kobiety z Głuchołazów.
Jaka jest szansa na powstanie komisji śledczej sprawie powodzi? -Jeżeli w ogóle to po następnych wyborach, czyli po 2027 roku, bo obecna większość odpowiada za tą sytuację, więc oczywiście nikt za tym ręki nie podniesie.
Z wicemarszałkiem rozmawialiśmy także o wniosku dot. minister Pauliny Henning-Kloski oraz o solidarność z Dolnym Śląskiem.
Dlaczego pan wicemarszałek nie chce zostać kandydatem na urząd prezydenta z ramienia Konfederacji i porzucił rękawicę?
-Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę być kandydatem na urząd prezydenta. Jeżeli byłby prawybory, to bym w nich startował i się starał o tę nominację. Natomiast nie udało nam się tych prawyborów określić. W tej sytuacji musieliśmy wyłonić kandydata poprzez władzę partii(…). Będę namawiał posła Sławomira Mentzena, by przyjął zaproszenie do Radia Rodzina, będę go namawiał, zawsze dobrze rozmawia mi się Radiem Rodzina i zawsze miło mi się wspomina Wrocław, w którym mieszkałem trzy lata – zaznczał.
Na koniec powróciliśmy do specustawy i zapytaliśmy, jak zagłosują Konfederaci.
POSŁUCHAJ: