Grzybobranie może skończyć się w szpitalu: eksperci z USK we Wrocławiu ostrzegają przed zatruciami

Fot. materiały prasowe

Sezon grzybowy w pełni, ruszamy do lasu i… lądujemy w szpitalu. Tego scenariusza możemy jednak uniknąć. Wystarczy posłuchać specjalistów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, którzy podpowiadają, na co zwrócić uwagę, jakie są pierwsze objawy i jak duże jest ryzyko zatrucia. Co szczególnie ważne, duże zagrożenie niesie za sobą grzybobranie na terenach popowodziowych.

Amatorzy grzybów na SORach

Rocznie w sezonie grzybowym szpitalne oddziały ratunkowe w Polsce przyjmują nawet 5 tysięcy pacjentów z objawami zatrucia, spora część to zatrucia grzybowe. Nie udaje się uratować kilkudziesięciu osób rocznie.

– Zawsze wiemy, kiedy w lasach jest tak zwany wysyp, ze względu na wzrost liczby hospitalizacji związanych z zatruciami. Mówiąc wprost, co raz więcej osób z objawami zatrucia trafia na SORy. Najcięższe, także te śmiertelne przypadki zatrucia muchomorem sromotnikowym na szczęście nie są częste, ale dużo jest grzybiarzy, którzy dali się zwieść np. czubajeczkom nazywanym potocznie pseudo kaniami – tłumaczy dr n. med. Janusz Sokołowski, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Te stosunkowo powszechne grzyby łatwo mogą być pomylone z jadalnymi kuzynami – czubajką kanią lub gwiaździstą. Kiedy w okresie grzybowym trafia do nas ktoś z bólami brzucha, biegunką czy wymiotami, zawsze pytamy, czy jadł grzyby. 

Pierwsze objawy zatrucia pojawiają się ok. 4-8 godzin po posiłku. Jeśli to tylko niestrawność wywołana grzybami, to objawy mogą ustąpić po podaniu leków rozkurczowych, przeciwbólowych i zmianie diety. Jednak, kiedy podejrzewamy zjedzenie trujących grzybów, najlepiej nie czekać tylko zgłosić się do lekarza, bo chociaż początkowo objawy niestrawności mogą ustąpić, to istnieje ryzyko, że wrócą w drugiej dobie. To o tyle utrudnia leczenie, że nie można zrobić płukania żołądka, a toksyny w organizmie już uszkadzają narządy wewnętrzne. Najczęściej w trzeciej, czwartej dobie dochodzi do rozwoju niewydolności wątroby i nerek. Część pacjentów wymaga pilnego przeszczepienia wątroby i niestety nie wszystkich udaje się uratować. 

Nie powinniśmy zapominać, że zatrucie grzybami to nie jedyne zagrożenie, które wiąże się ze spożyciem tego przysmaku. Dotkliwe skutki, w szczególności związane z bólem brzucha, rozstrojem żołądka i jelit, może wywołać również spożycie nadmiernej ilości grzybów. 

– Wspomniane wcześniej i lubiane przez szerokie grono grzybiarzy czubajki kanie, bardzo często przygotowywane są w formie panierowanej, przypominającej kotlety schabowe. Grzyby są
z zasady ciężkostrawne, a gruba warstwa panierki w połączeniu z olejem użytym do smażenia
i ilością spożytych grzybów, tylko potęguje obciążenie naszego układu pokarmowego
– dodaje dr Sokołowski.

Grzyby nie dla dzieci

– Biorąc pod uwagę wartości odżywcze, pomijając te smakowe, podawanie grzybów dzieciom nie ma sensu, tym bardziej, że są ciężkostrawne – zauważa dr n. med. Tomasz Pytrus, kierownik Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii i Żywienia USK we Wrocławiu.

Specjaliści podkreślają, że grzyby hodowlane mogą pojawiać się w diecie dziecka dopiero od około 1. roku życia, a grzybów leśnych nie powinno się podawać dzieciom co najmniej do 12. roku życia. Dr Tomasz Pytrus przypomina, że najcięższe zatrucia dotyczą zjedzenia muchomora sromotnikowego, w przebiegu których może bowiem dojść do uszkodzenia wątroby, nerek czy serca. 

– Uszkodzenie wątroby jest nieodwracalne i jedynym ratunkiem jest przeszczepienie organu. Najcięższe zatrucia paradoksalnie dotyczą doświadczonych grzybiarzy, którzy zbierają grzyby blaszkowe. Gubi ich rutyna – dodaje specjalista, który przypomina głośny przypadek sprzed kilku lat, kiedy do szpitala trafiła cała rodzina. – Dziadek zrobił sos grzybowy i poczęstował bliskich. Jedno dziecko zmarło, drugie miało przeszczep wątroby, natomiast dziadek i babcia nie przeżyli tej fatalnej pomyłki. Mechanizmy zatrucia u dzieci i dorosłych są podobne, przy czym w przypadku dzieci wystarczy niewielka ilość toksyny, aby doszło do tragedii. 

Grzyby na terenach powodziowych 

– Tego na pierwszy rzut oka nie widać, ale szczególnie w tym sezonie, grzyby mogą być skażone -uczula prof. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Nie powinniśmy zbierać grzybów na terenach, które były zalane, nawet jeśli teraz nie ma tam już wody. 

Epidemiolog dodaje, że w powodziowej wodzie mogło być wszystko, od różnych materiałów biologicznych, po materiały chemiczne, a więc nawozy sztuczne czy oleje. 

– Niestety sporo tych trujących substancji grzyb absorbuje, a poza tym część może pozostawać na ich powierzchni po ustąpieniu wody. Zwykłe mycie nie pomoże w pozbyciu się zanieczyszczeń.
Co ważne, nie powinniśmy kupować grzybów z niesprawdzonego źródła, od przydrożnych zbieraczy, dla których może liczyć się zarobek, a nie bezpieczeństwo klientów
– dodaje prof. Drobnik. 

Oczywiście trzeba pamiętać o tym, żeby nie zbierać grzybów, których nie znamy, a nawet jeśli jesteśmy wytrawnymi grzybiarzami, warto zgłosić się do punktu, w którym można zweryfikować swoje zbiory.

Mat. Pras.

Mat. Pras.

Nasze audycje

Nasze audycje

Skontaktuj się z redakcją Radia Rodzina!

Skontaktuj się z redakcją Radia Rodzina!

71 322 20 22 studio@radiorodzina.pl
Skip to content